Moja praca w schronisku

Doskonale pamiętam swoją niepewność w chwili gdy pierwszy raz miałam przekroczyć furtkę schroniska, jeszcze wtedy jako wolontariuszka. Czy dam radę? Czy nie rozpadnę się na milion kawałków gdy zobaczę te wszystkie psie mordki za kratami? Czy bycie tam mnie zwyczajnie nie przerośnie? Postanowiłam jednak podejść do tego zadaniowo – w końcu z samego biadolenia nic dobrego nie wyniknie, trzeba działać. Z czasem okazało się, że to działanie to najłatwiejsza część pracy w schronisku… ale po kolei!




W lipcu 2022 rozpoczęłam pracę  jako behawiorystka w Schronisku dla Zwierząt w Łodzi. Pracuję z psami lękowymi, agresywnymi, nie znającymi człowieka – lub znającymi go tylko z tej najgorszej strony, a także z tymi, które z różnych przyczyn wróciły do schroniska po adopcji. Moim zadaniem jest przede wszystkim polepszenie ich komfortu psychicznego oraz umożliwienie im zdobycia kompetencji pozwalających przystosować się do spokojnego życia w świecie ludzi – bo to, w dalszej perspektywie daje im szansę na szczęśliwą adopcję i życie poza murami schroniska.

W przypadku psich dzikusów problemem jest już samo założenie obroży, chodzenie na smyczy, a nawet zwyczajny, ludzki dotyk. Psy, które smyczy nie tolerowały (na jej widok reagowały skrajnym lękiem, wycofaniem, zamieraniem bądź agresją) najzwyczajniej w świecie – nie opuszczały swojego boksu nigdy i dziczały jeszcze bardziej – pozbawione stymulacji, kontaktu ze światem, kontaktu z innymi psami czy ludźmi. Dlatego też, pierwszym celem jaki sobie wyznaczyłam gdy rozpoczęłam pracę, było utworzenie w przestrzeni schroniska tzw. wybiegu behawioralnego.  Wybieg behawioralny to ogrodzone miejsce, w którym istnieje bezpieczne przejście z poszczególnych boksów bezpośrednio  na wybieg, psy więc mogą być „puszczone luzem”. Co to daje? Przede wszystkim umożliwia psu wyjście z klatki, doświadczenie choć wycinka świata – poczucia trawy, błotka czy śnieg upod łapkami, załatwienie potrzeb fizjologicznych poza kojcem, pozwala biegać, tarzać się, wąchać… wybieg behawioralny umożliwia psu zdobycie tych podstawowych, pozytywnych doświadczeń i daje szansę na przekonanie go, że świat nie musi być tylko zagrożeniem, może być też przyjemnością. A mnie umożliwia pracę z psem w przyjaznym dla niego, spokojnym otoczeniu i stopniowanie poziomu trudności stawianych przed nim zadań i wyzwań. Dzięki zaangażowaniu w projekt pracowników schroniska udało się stworzyć taką przestrzeń jeszcze przed końcem lata i do mojej zagródki behawioralnej zaczęli być przenoszeni najbardziej zatwardzieli weterani odsiadek.




Często nie znam historii swoich pacjentów, nie mam pojęcia co te psy kształtowało i wpływało na ich obecne zachowanie. Praca z takim psem czasami przypomina pracę sapera – nie ma pewności, czy podjęte działanie przyniesie pożądany skutek, trzeba się liczyć z ryzykiem regresu i uzbroić w znaczne pokłady cierpliwości. Na początku wspomniałam, że aktywne działanie to najłatwiejsza część tej roboty. Kiedy działasz, widzisz efekty, a to napędza. W początkowych etapach terapii moich schroniskowych podopiecznych, działanie ogranicza się przede wszystkim do obserwacji, analizy komunikacji i emocji oraz do nienachalnego budowania zaufania. Czasami postępy przebiegają szybko i liniowo, czasami na którymś etapie wyraźnie grzęźniemy i trzeba się zastanowić czy to kwestia czasu, czy też należy zmienić strategię, spróbować czegoś innego. Czekanie bywa frustrujące – my, ludzie, nie lubimy czekać 😊dlatego to dla mnie najtrudniejsza część tej roboty. Każdy pies ma swoje tempo, psy po różnorakich traumach kiepsko znoszą presję – dlatego najczęściej lepiej się jest „śpieszyć powoli” i cierpliwie czekać na efekt swojej mrówczej pracy, bo już przekonałam się wielokrotnie, że NAPRAWDĘ WARTO. 




Myślę, że nie potrafiłabym wiernie opisać Wam ogromu szczęścia i satysfakcji, jaki zalewa mnie w momencie, gdy widzę postęp u psa trudnego. Kiedy widzę, że się otwiera na mnie, bądź na środowisko, kiedy zaczynam widzieć, że zaczyna CHCIEĆ współpracować, bo odnajduje w tej współpracy przyjemność. Albo kiedy dostaję smsy i zdjęcia od osób, które zdecydowały się adoptować któregoś z moich podopiecznych i widzę, jak dzielnie sobie te psiaki radzą, jak rozkwitły. Wzruszenie i radość – to mało powiedziane.

Praca w schronisku to gorzko-słodkie doświadczenie, dla mnie niesamowicie silnie rozwijające – uczy pokory, cierpliwości, często wymaga kreatywności i użycia nieszablonowych metod. Mimo, że bywa ciężko, jestem bardzo wdzięczna za możliwość pracy z tymi psami. To najlepsi nauczyciele, jeśli ja daję im dużo – one dają mi jeszcze więcej. 



TAGI: szkolenie psów łódź ▪ szkolenia psów aleksandrów łódzki ▪ szkolenia psów zgierz behawiorysta łódź ▪ behawiorysta zgierz ▪ behawiorysta aleksandrów łódzki ▪ zoopsycholog łódź ▪ zoopsycholog aleksandrów łódzki ▪ zoopsycholog zgierz ▪ schronisko łódź ▪ adopcja